Teatr w Blokowisku: El Nino - performans o macierzyństwie
Według danych zebranych w spisie powszechnym w 2021, ¼ gospodarstw domowych w Polsce jest prowadzonych przez jednego rodzica, najczęściej matkę.
To dużo. A polityki rządowej na ten temat brak. Cisza, milczenie, trzeci świat, radźcie sobie sami, jeżeli już sami zostaliście. “Tak se zaprojektowaliście życie, to tak se macie” - jak mawiała moja babcia.
Jestem samotną matką pięcioletniego Kubusia. Od zawsze, od jego narodzin, a nawet znacznie wcześniej. Studiowałam w ciąży na pierwszym roku, to był mój drugi kierunek. Kiedy ciąża była już widoczna i wiadomo było, że nie kręci się przy mnie ojciec bąbelka, koleżanka ze studiów powiedziała mi, że jej matka też wychowała ją i rodzeństwo bez taty. Bo tata wyjechał za granicę do pracy i nie przyjeżdżał, tylko pieniądze przesyłał. I powiedziała jeszcze, że będzie mi ciężko. Wtedy nie uwierzyłam.
Niby truizm, którego od razu nie zrozumiałam, tylko później, kiedy rozkręciło się już na dobre.
W widocznej ciąży, a nawet wcześniej doświadczałam wydarzeń i zachowań ludzi, w które do tej pory nie umiem uwierzyć. Jakby się działy poza mną. Stosunek otoczenia do samotnej matki materializuje się w słowach i zachowaniach, w relacjach lub ich braku. Te słowa zastanawiają, zatrzymują na orbicie czasu, przerażają, ścinają ekstremalnym zimnem.
Opieka Państwa nad samotną matką kończy się w momencie urodzenia dziecka.
Patrząc na Kubusia, mam przed sobą absolutnie niewinną, wspaniałą i kochającą istotę ludzką. Mam zaszczyt być jego mamą.
Tym bardziej te słowa bolą. Słowo – zamrażalnik. Taki do mrożenia dusz ludzkich.
Kiedy Kubuś miał trzy latka, zaczęłam te najbardziej zamrażające słowa spisywać na kartce. Żeby przyjrzeć się mechanizmowi unieruchamiania zimnem z bliska, ale także żeby północny wiatr pozbawić mocy odbierania wiary w ludzi. Słyszałam, że strach potęguje siłę tego, czego się boimy, więc pozbawiam mocy Królową Śniegu sukcesywnie każdego dnia. Choć czasem z nią przegrywam i zamarzam.
Później dodałam ruch i sceny wizualne, dziwne, absurdalne. Wyszedł z tego mix znaczeń, kontekstów, przemycania prywaty.
Tym samym postanowiłam na przekór “wychylić się” - w poprzek zasad: “Nie wychylaj się”, “Nie wychodź z szeregu”, “Jeśli wpadłaś między wrony, musisz krakać jak i one” lub złotym radom, że i tak to mi nic nie da lub że “pewnych spraw nie wypada wynosić z domu”.
Lecz kogo zawstydzam mówiąc o tym, o czym nie wypada? Normalne (pełne) rodziny złożone z matki i ojca, autorów spisanych tekstów, kobiety czujące się “samodzielnymi”, a nie samotnymi matkami, tych mówiących “myśl pozytywnie”, kogo jeszcze? Bo siebie samą na początku to zawstydziłam porządnie. Kiedy oczekiwałam od siebie więcej niż mogłam.
Moim celem jest opowiedzenie o tej sytuacji, w której się znajduję. Znam wiele podobnych historii kobiet, choć każda z nich jest w czymś inna. Opowiadam o naszym życiu – samotnych matek, o tym z czym borykamy się codziennie, a także o jedynie słusznych konstruktach społecznych powstałych wokół nas, o kontekstach, w których jesteśmy ujmowane i starciu tradycyjnego myślenia z wolnością.
Następny spektakl chciałabym zrobić o odzyskiwaniu wpływu. Na siebie, własny czas i indywidualne podejście do własnego rodzicielstwa.
Mój spektakl ma charakter performansu, funkcjonuje w formule “work in progress”. Cały czas dochodzą nowe doświadczenia i osoby. Dziś wymyślam oraz realizuję temat sama, jutro mogę zaprosić do współtworzenia inne kobiety lub mężczyzn zainteresowanych tematem i chcących się społecznie wypowiedzieć.
Moim celem jest też “wyjście z szafy” samotnych matek, ale też ojców. Niech o nas usłyszą! Wbrew koszmarom, które przeżywamy moje doświadczenie mówi, że nie jesteśmy solidarni, nie tworzą się z nas grupy pomagające sobie nawzajem, nie świadczymy w swoim imieniu. Być może samotni rodzice są za bardzo zajęci walką o byt a jednocześnie próbami wychowania swoich dzieci na szczęśliwych dorosłych – brak czasu w tej grupie to poważny problem. A może nie chcą się przyznać, jak bardzo czasem ciężko, żeby nie usłyszeć “Nie rób z siebie ofiary”.
Choć pora skończyć z brakiem współpracy w tej grupie, bo indywidualnie nie wygramy.
Spektakl, choć wolę nazywać go performansem, nie wszystkim się spodoba, u wielu wywoła sprzeciw, wątpliwości lub inne stany. Lub nic nie wywoła. To normalne. Podkreślam tylko, że moim celem nie jest wywołanie współczucia, litości czy sprowokowanie propozycji pomocy, ale powiedzenie społeczeństwu, że taki problem istnieje, że warto o nim mówić, a także walczyć o regulacje rządowe ułatwiające życie i pracę samotnemu rodzicowi. Bo stosunek społeczeństwa, przedszkole, szkoła, godziny otwarcia urzędów, zarobki, polityka pracodawców i ceny towarów na sklepowych półkach naprawdę nie ułatwiają funkcjonowania.
Kiedyś śmiałam się z takich wypowiedzi traktując samotnych rodziców jako nieudolnych zawodowo i życiowo, nie ogarniali, hahaha... Dopóki nie zostałam samotnym rodzicem.
Po spektaklu odbędzie się dyskusja z publicznością.
Joanna Janus – konceptodawczyni i performerka
To dużo. A polityki rządowej na ten temat brak. Cisza, milczenie, trzeci świat, radźcie sobie sami, jeżeli już sami zostaliście. “Tak se zaprojektowaliście życie, to tak se macie” - jak mawiała moja babcia.
Jestem samotną matką pięcioletniego Kubusia. Od zawsze, od jego narodzin, a nawet znacznie wcześniej. Studiowałam w ciąży na pierwszym roku, to był mój drugi kierunek. Kiedy ciąża była już widoczna i wiadomo było, że nie kręci się przy mnie ojciec bąbelka, koleżanka ze studiów powiedziała mi, że jej matka też wychowała ją i rodzeństwo bez taty. Bo tata wyjechał za granicę do pracy i nie przyjeżdżał, tylko pieniądze przesyłał. I powiedziała jeszcze, że będzie mi ciężko. Wtedy nie uwierzyłam.
Niby truizm, którego od razu nie zrozumiałam, tylko później, kiedy rozkręciło się już na dobre.
W widocznej ciąży, a nawet wcześniej doświadczałam wydarzeń i zachowań ludzi, w które do tej pory nie umiem uwierzyć. Jakby się działy poza mną. Stosunek otoczenia do samotnej matki materializuje się w słowach i zachowaniach, w relacjach lub ich braku. Te słowa zastanawiają, zatrzymują na orbicie czasu, przerażają, ścinają ekstremalnym zimnem.
Opieka Państwa nad samotną matką kończy się w momencie urodzenia dziecka.
Patrząc na Kubusia, mam przed sobą absolutnie niewinną, wspaniałą i kochającą istotę ludzką. Mam zaszczyt być jego mamą.
Tym bardziej te słowa bolą. Słowo – zamrażalnik. Taki do mrożenia dusz ludzkich.
Kiedy Kubuś miał trzy latka, zaczęłam te najbardziej zamrażające słowa spisywać na kartce. Żeby przyjrzeć się mechanizmowi unieruchamiania zimnem z bliska, ale także żeby północny wiatr pozbawić mocy odbierania wiary w ludzi. Słyszałam, że strach potęguje siłę tego, czego się boimy, więc pozbawiam mocy Królową Śniegu sukcesywnie każdego dnia. Choć czasem z nią przegrywam i zamarzam.
Później dodałam ruch i sceny wizualne, dziwne, absurdalne. Wyszedł z tego mix znaczeń, kontekstów, przemycania prywaty.
Tym samym postanowiłam na przekór “wychylić się” - w poprzek zasad: “Nie wychylaj się”, “Nie wychodź z szeregu”, “Jeśli wpadłaś między wrony, musisz krakać jak i one” lub złotym radom, że i tak to mi nic nie da lub że “pewnych spraw nie wypada wynosić z domu”.
Lecz kogo zawstydzam mówiąc o tym, o czym nie wypada? Normalne (pełne) rodziny złożone z matki i ojca, autorów spisanych tekstów, kobiety czujące się “samodzielnymi”, a nie samotnymi matkami, tych mówiących “myśl pozytywnie”, kogo jeszcze? Bo siebie samą na początku to zawstydziłam porządnie. Kiedy oczekiwałam od siebie więcej niż mogłam.
Moim celem jest opowiedzenie o tej sytuacji, w której się znajduję. Znam wiele podobnych historii kobiet, choć każda z nich jest w czymś inna. Opowiadam o naszym życiu – samotnych matek, o tym z czym borykamy się codziennie, a także o jedynie słusznych konstruktach społecznych powstałych wokół nas, o kontekstach, w których jesteśmy ujmowane i starciu tradycyjnego myślenia z wolnością.
Następny spektakl chciałabym zrobić o odzyskiwaniu wpływu. Na siebie, własny czas i indywidualne podejście do własnego rodzicielstwa.
Mój spektakl ma charakter performansu, funkcjonuje w formule “work in progress”. Cały czas dochodzą nowe doświadczenia i osoby. Dziś wymyślam oraz realizuję temat sama, jutro mogę zaprosić do współtworzenia inne kobiety lub mężczyzn zainteresowanych tematem i chcących się społecznie wypowiedzieć.
Moim celem jest też “wyjście z szafy” samotnych matek, ale też ojców. Niech o nas usłyszą! Wbrew koszmarom, które przeżywamy moje doświadczenie mówi, że nie jesteśmy solidarni, nie tworzą się z nas grupy pomagające sobie nawzajem, nie świadczymy w swoim imieniu. Być może samotni rodzice są za bardzo zajęci walką o byt a jednocześnie próbami wychowania swoich dzieci na szczęśliwych dorosłych – brak czasu w tej grupie to poważny problem. A może nie chcą się przyznać, jak bardzo czasem ciężko, żeby nie usłyszeć “Nie rób z siebie ofiary”.
Choć pora skończyć z brakiem współpracy w tej grupie, bo indywidualnie nie wygramy.
Spektakl, choć wolę nazywać go performansem, nie wszystkim się spodoba, u wielu wywoła sprzeciw, wątpliwości lub inne stany. Lub nic nie wywoła. To normalne. Podkreślam tylko, że moim celem nie jest wywołanie współczucia, litości czy sprowokowanie propozycji pomocy, ale powiedzenie społeczeństwu, że taki problem istnieje, że warto o nim mówić, a także walczyć o regulacje rządowe ułatwiające życie i pracę samotnemu rodzicowi. Bo stosunek społeczeństwa, przedszkole, szkoła, godziny otwarcia urzędów, zarobki, polityka pracodawców i ceny towarów na sklepowych półkach naprawdę nie ułatwiają funkcjonowania.
Kiedyś śmiałam się z takich wypowiedzi traktując samotnych rodziców jako nieudolnych zawodowo i życiowo, nie ogarniali, hahaha... Dopóki nie zostałam samotnym rodzicem.
Po spektaklu odbędzie się dyskusja z publicznością.
Joanna Janus – konceptodawczyni i performerka