Bilety na: BAD BLACK | NAJLEPSZE Z NAJGORSZYCH
Organizator: Kino MUZA
Zakończenie sprzedaży online: 31.07.2025, g. 19:00
Jeśli myślisz, że znasz już wszystko – „The Room”, „Gliniarza samuraja”, a nawet „Ptakodemię”
– przygotuj się na „Bad Black”, czyli ugandyjskie kino akcji wystrugane z plastikowych
karabinów, wielkiej pasji i... całkowitego braku budżetu. Ten film to absolutny hit kultowej
wytwórni Wakaliwood, działającej w dzielnicy Wakaliga w Kampali, gdzie kino tworzy się z
miłości do akcji i czystej adrenaliny.
Opowieść zaczyna się jak klasyczne kino zemsty — sierota trafia na ulicę, dorasta w świecie
przemocy i ostatecznie zostaje bezwzględną, lecz sprawiedliwą wojowniczką o imieniu Bad
Black. Równolegle poznajemy białego lekarza z Ameryki, który przybywa do Ugandy, a po serii
absolutnie nieprawdopodobnych zdarzeń... zostaje wyszkolony na komandosa przez
kilkuletniego chłopca. W międzyczasie ktoś krzyczy „WAKALIWOOD!”, ktoś wybucha, a ktoś
inny kopie salto przez płonący śmietnik. I wszystko to jest zagrane z pełnym zaangażowaniem –
a jednocześnie z takim dystansem i radością, że trudno się nie śmiać.
To, co wyróżnia „Bad Black” na tle innych filmów klasy B, to autentyczna energia i unikalna
forma. Cały film okraszony jest komentarzem tzw. Video Jokera – lokalnego lektora, który na
bieżąco tłumaczy, żartuje i krzyczy rzeczy w stylu „ACTION IS COMING!” albo „SUPER
COMMANDO!”. To nie żart – to element charakterystyczny dla ugandyjskich pokazów
filmowych, gdzie seans przypomina wspólne wydarzenie z komentarzem na żywo. To właśnie
ten głos staje się sercem filmu i czyni go tak wyjątkowym.
Nakręcony przez Isaaca Nabwanę (I.G.G.), samouka, który zbudował swoją wytwórnię z części
komputerowych znalezionych na złomie i nauczył się montażu na starym laptopie, film jest
świadectwem czystej kreatywności i niepowstrzymanej energii. Nie ma tu CGI z Hollywood – są
za to efekty specjalne robione domowymi sposobami oraz sceny walki, w których dzieci grają
dorosłych, a śrubokręt staje się bronią masowego rażenia.
Nie dajcie się zwieść wysokim ocenom na IMDb – to nie wynik jakości filmu, lecz czystej miłości
widzów do jego uroczej amatorszczyzny. „Bad Black” nawet nie udaje, że jest dobry. On po
prostu wie, że jest najlepszy w byciu najgorszym – i robi to z taką bezczelnością,
autentycznością i radością, że nie da się nie kibicować każdemu ujęciu. Ten film nie tylko bawi –
on przypomina, że kino może być tworzone wszędzie, przez każdego i z niczego.
– przygotuj się na „Bad Black”, czyli ugandyjskie kino akcji wystrugane z plastikowych
karabinów, wielkiej pasji i... całkowitego braku budżetu. Ten film to absolutny hit kultowej
wytwórni Wakaliwood, działającej w dzielnicy Wakaliga w Kampali, gdzie kino tworzy się z
miłości do akcji i czystej adrenaliny.
Opowieść zaczyna się jak klasyczne kino zemsty — sierota trafia na ulicę, dorasta w świecie
przemocy i ostatecznie zostaje bezwzględną, lecz sprawiedliwą wojowniczką o imieniu Bad
Black. Równolegle poznajemy białego lekarza z Ameryki, który przybywa do Ugandy, a po serii
absolutnie nieprawdopodobnych zdarzeń... zostaje wyszkolony na komandosa przez
kilkuletniego chłopca. W międzyczasie ktoś krzyczy „WAKALIWOOD!”, ktoś wybucha, a ktoś
inny kopie salto przez płonący śmietnik. I wszystko to jest zagrane z pełnym zaangażowaniem –
a jednocześnie z takim dystansem i radością, że trudno się nie śmiać.
To, co wyróżnia „Bad Black” na tle innych filmów klasy B, to autentyczna energia i unikalna
forma. Cały film okraszony jest komentarzem tzw. Video Jokera – lokalnego lektora, który na
bieżąco tłumaczy, żartuje i krzyczy rzeczy w stylu „ACTION IS COMING!” albo „SUPER
COMMANDO!”. To nie żart – to element charakterystyczny dla ugandyjskich pokazów
filmowych, gdzie seans przypomina wspólne wydarzenie z komentarzem na żywo. To właśnie
ten głos staje się sercem filmu i czyni go tak wyjątkowym.
Nakręcony przez Isaaca Nabwanę (I.G.G.), samouka, który zbudował swoją wytwórnię z części
komputerowych znalezionych na złomie i nauczył się montażu na starym laptopie, film jest
świadectwem czystej kreatywności i niepowstrzymanej energii. Nie ma tu CGI z Hollywood – są
za to efekty specjalne robione domowymi sposobami oraz sceny walki, w których dzieci grają
dorosłych, a śrubokręt staje się bronią masowego rażenia.
Nie dajcie się zwieść wysokim ocenom na IMDb – to nie wynik jakości filmu, lecz czystej miłości
widzów do jego uroczej amatorszczyzny. „Bad Black” nawet nie udaje, że jest dobry. On po
prostu wie, że jest najlepszy w byciu najgorszym – i robi to z taką bezczelnością,
autentycznością i radością, że nie da się nie kibicować każdemu ujęciu. Ten film nie tylko bawi –
on przypomina, że kino może być tworzone wszędzie, przez każdego i z niczego.